Za to widział morze acz w przelocie.


Na promie aut i ludzi mało,stołówka pusta,część miejsc zablokowana,wiadomo.
W Dublinie widział tylko trochę portu i to wszystko.Bez sensu.





Jedyna korzyść to fakt,że może się porządnie wysrać,wykąpać i wyciągnąć na łóżku w kabinie,bo jak rejs trwa dłużej niż trzy godziny to bukują mu kabinę.
Ja za to uszyłam sobie daszek do huśtawki.Huśtawka nowa to i daszek był elegancki ale do szału doprowadzało mnie ciągłe zdejmowanie szmaty ze stelaża.A niby czemu to robiłam? A bo jak raz powiało i z daszka zrobił się żagiel,i huśtawka jeździła po tarasie jak bojer po lodzie to nie ma że boli,trzeba ściągać.Niestety,dom stoi w korytarzy powietrznym miedzy bloczyskami to wiatry czasem silne tu wieją.



Jak widać widoki mam cudne z tej huśtawki a że ocieplają bloczysko to i mnie widzą jak na patelni.Daszek nie tylko chroni przed za dużym czasem słońcem,co i zasłoni mnie przed ludźmi.Córa mnie karmi shusi,sama robi z JNZ i to jest pyszne!!! Wychodzi zdecydowanie taniej niż zamawiane z dostawą do domu,może ciut inne w smaku,nie wiem ale mnie jej wyrób bardzo odpowiada;).
Pogoda na weekend się niestety zbiesiła,trafiłam na lukę w deszczu i poszłam z Rudką na spacer.W parku o poranku cudnie.Znalazłam się w takim magicznym kręgu;)))

Nie czytam i nie oglądam gadzinówki ale X-men się dopytuje wieści,to sobie znalazłam źródła niezależne w miarę i robię mu prasówkę na wieczór.Idzie zwariować.Zresztą on też jest skarbnicą wiedzy nieoczywistej typu - w Irlandii w firmie gdzie zrzucał towar,nie wysiadał nawet z szoferki,nie chcieli niczego podpisywać,dokumenty oglądali zza szyby byle nie mieć kontaktu.W Anglii na stacji paliw,jak poprosił o wydruk z terminala to baba zza szyby mu na kiju od szczotki go podawała.Chciał zrobić zakupy w markecie ale kolejki go odstraszały.Nie noszą ludzie maseczek ale dystans zachowują i kolejka zakręcała na dobre 100 metrów wokół sklepu....Dopiero w trzecim po drodze udało mu się zakupy zrobić i nie stać. I tak radośnie mija mu czas.....
ja już nie wiem co myśleć o tym wirusie
OdpowiedzUsuńpodobno na śląsku tylko 30 % jest tego co mówi tv ,sama mam teorię że chcieli górników uciszyć żeby na stolicę nie ruszyli , dlatego wszyscy bezobjawowi bo tak najszybciej można zastraszyć
to jest jak grypa,każdy chorował,zachoruje,lub jest tuż przed ,co piszę wszędzie do znudzenia.Na świecie źródła niezależne podają odporność nabyło od 2-14% ludzi co jest NICZYM a nawet podlega pod błąd statystyczny.Robiłam takie swoje zestawienie chorób w okolicy.
UsuńMój kuzyn jeszcze w listopadzie - trochę od mła starszy,często jeździ do WŁoch.Ciężkie zapalenie płuc ,wirus o nieznanym pochodzeniu.Zaraził ojca,ojciec zmarł.W tej niewielkiej miejscowości gdzie mieszkają,na to wirusowe płuc zmarło jeszcze troje ludzi.Listopad - grudzień.
Klarka pisała i pamiętam,że też miała wirusowe,niewiadomego pochodzenia zapalenie płuc...
Młoda moja,chorowała na niewiadomoco przez dwa tygodnie jeszcze przed ogłoszeniem pandemii i brała antybiotyk,miała gorączkę itepe.
U mnie w pracy - koleżanka,zapalenie oskrzeli....hm.
Druga dwa miesiace ciagle na antybiotykach,coś ją trzymało,nie chciało puścić.
Dora teraz pisała że gdzieś tam ktoś zmarł na tego świrusa.
Ja,żyjąc w totalnym odosobnieniu przez prawie półtora miesiąca,musiałam jechać do weterynarza i co ? I nagle dostałam takiego bólu ucha a potem poszło na węzeł chłonny że ach.I gorączka i opryszczka.Dobrze że przeszło.
Każdy coś,niby sezon grypowy ale to nie była grypa!
Co do górników.
Nie wiem co myśleć.
ALe te zachorowania takie co nagłe?!? I to jak zamknęli granice i w zasadzie to kwiecień i maj był ?!? Skąd oni wzięli tego wirusa?
Przystanki tramwajowe lizali?!?
Zmarl, mial kolo 80 lst i od przynajmniej 30 chorowal na jakies choroby różne.To że zrobili wątpliwej jakosci test, wykazalo niby wirusa , to i go zakwalifikowali i wywiezli do zakaźnego.Żona tez,zachorowala i zdrowieje, cala reszta rodziny chociaz,miala kontakt stsly ,,nie zarazila sie.
UsuńTo wszystko jest mętne, coraz bardziej się gubię i nie wiem, co o tym myśleć. A i tak wszystkiego nigdy nie będziemy wiedzieli.
OdpowiedzUsuńTo podawanie na kiju od szczotki coś mi przypomniało. Wieki temu z rodzicami i znajomym jeździliśmy sobie po Europie. Trafiliśmy na Węgry, była niedziela, znajomy zasugerował, żeby może do kościoła na mszę pójść. Znaleźliśmy kościół, trafiliśmy na mszę, godzinę dało się odczytać.:))) Dalej było gorzej, bo nic nie rozumieliśmy.:))) Ale najzabawniej było, kiedy kościelny zaczął chodzić z... tacą. Powiedzmy. Otóż niewielki dziadeczek podszedł i podsunął nam... kij, taki elegancki, jak do flagi. Na końcu był metalowy uchwyt w kształcie takich widełek (jak proca), na tym majtał się elegancki, metalowy dzbanuszek. Wieczko było zamknięte na kłódeczkę, w wieczku był otwór jak w skarbonce, do wrzucania monet. I takie coś podmajtało się nam pod nos. Znaleźliśmy jakieś monety i ciężko zszokowani wrzuciliśmy, ale jeszcze trudniej było zachować powagę...:))) No teraz takie ustrojstwo by było jak znalazł.:)))
ale czad!!! Świetna opowieść,no dzbanuszek z kłódeczką wymiata:)
UsuńEeee... tego, co Ty masz z czasem? Bo jak to pisałam, to u mnie była 22:28, a przy komentarzu pokazało 13:28.:)))
OdpowiedzUsuńa nie wiem,zauważyłam to już ale nie wiem jak zmienić.Hyhyhy,żyje w innym wymiarze;)))))))))
UsuńOd zawsze w śluzach między mazurskimi jeziorami (np. w Guziance) przed otwarciem wrót śluzowy z brzegu zbiera opłaty od łódek wewnątrz basenu śluzy przy pomocy małej siateczki zawieszonej na długim kiju. Życie zmusza do wymyślania różnych rozwiązań...
OdpowiedzUsuńANO;)).Bardzo bym chciała pojechać tamtymi szlakami...eh.
Usuń51 years old Account Coordinator Hobey Cater, hailing from La Prairie enjoys watching movies like Song of the South and BASE jumping. Took a trip to Himeji-jo and drives a Maserati A6G/2000 Spyder. ten link
OdpowiedzUsuń