sobota, 26 października 2019

autobus czerwony ulicami mego miasta mknie i .....staje w korku...

...tyle się działo i nie działo a chęci do pisania brak.
Mamy koniec października,pogoda piękna,chodzę na spacery z Rudą,jeżdżę do pracy...
minut. - No właśnie.Jeżdżę. Nie od dziś wiadomo że dojazd do Katowic jest delikatnie mówiąc trudny w godzinach porannych a wyjazd w popołudniowych. Moje miasto stało się sypialnią dla ludu pracującego stolicy Śląska.Dojazd prosty i szybki ( może kiedyś) ceny mieszkań przystępne (jeszcze są),miasto dość zielone ( choć i tu betonują co popadnie),uczelnie są,młodzieży sporo a i imprezy się odbywają czyli popołudnia ( jeśli się wróci o normalnej porze) mogą być przyjemne.
- Jeżdżę rankiem,raz wczesnym,raz późnym.I zauważyłam jak różni ludzie siedzą o tych porach w autobusach.
SKORO ŚWIT - o tej porze zabiera się prosty lud pracujący,typu pan z wiadrem i mopem (ciekawe co on sprząta),przysypiające panie z reklamówkami na kolanach (pewnie drugie śniadanie sobie wiozą ),ten gość w roboczym drelichu ( po co się przebierać,skoro można od razu mieć ubranie nadające się do roboty),śpiący długowłosy z plecakiem ( a to nasz serwisant się okazało,nie budzony przejechał trasę trzy razy,teraz gdy wychodzę z autobusu sprawdzam czy się obudził ),dziwacznie ubrana dziewczyna (może tego wymagają w robocie ?) i cała ta reszta rozpływająca się w niebycie,trudna do zidentyfikowania.Ogólnie szara.W autobusie jest dziwnie cicho,nawet telefonu nikt nie wyciąga.Zamknięte oczy to podstawa.Czasem aż się ich boję ... -MIęDZY JUTRZNIĄ A PORANKIEM - o tej porze autobus jest pełen młodzieży a czasem i dzieci.Jadą do szkół,na uczelnie,czasem z dorosłym do przedszkola.Jest gwarno,słychać śmiechy,komórki prawie mają wszyscy wyciągnięte i rozgrzane.Są i dorośli,pewnie urzędniczki,młodzi mężczyźni z teczkami na laptopy,w wąskich spodniach przy których ich stopy w modnych eleganckich butach wyglądają na numer mniejsze od kajaka.Jest i ta pani,przez którą raz wsiadłam do złego autobusu.Ona wsiadła pierwsza jednak zdążyła wysiąść.Ja już nie.A i bywał jeden pan.Pan sobie stał koło kiosku zawsze,palił papierosa,miał okulary na nosie,wsiadał do tyłu autobusu i chyba był moim dawnym znajomym ale jakoś nigdy nie okazał chęci podejścia,choć raz wykonał kilka dziwnych ruchów.... MIĘDZY ÓSMĄ A ÓSMĄ TRZYDZIEŚCI - o tej porze jeździ zbieranina.Ci co spóźnili się na wcześniejszy kurs,ci co nagle chcą gdzieś jechać,sporo starszych pań ( te pewnie do lekarzy w Katowicach),studenci ,młodzi chłopcy na zajęcia sportowe( wysiadają zawsze na tym samym przystanku ubrani w dresy,z dużymi sportowymi torbami), matki z dziećmi jadą do dziadków,często ludzie w walizkami (pewnie na dworzec do Katowic). Najłatwiej znaleźć miejsce w tym skoro świt lub po ósmej.Wolę siedzieć.Hamowanie,przyspieszanie,zakręty - to rzuca człowiekiem po autobusie i wychodziłam ze siniakami.od kiedy siadam jak się tylko da,jest spokój.Ucieszyły mnie też bilety 90 minutowe.Koszt 4,80zł a ogarniasz przesiadkę albo i dwie.Pod warunkiem że nie ma korków.....
ostatnio jeździłam tym po ósmej,bo wyspać się trzeba,wstawać rankiem mi się nie chciało,robota opanowana,wiedziałam że zdążę to po co tak o świtaniu jechać ? Jednak mi się odechciało bo rozpoczęli remont wiaduktu na trasie i korki do opanowania zmieniły się w korki katastrofalne. Widząc co się dzieje zakarbowałam sobie w pamięci - NIE JECHAĆ autobusem,iść na tramwaj!!! - ZAPOMNIAŁAM. A pogoda śliczna,ciepełko,słoneczko,spacer marzenie.Ale ja polazłam na autobus.....Katowickie rondo pokonaliśmy po 35 minutach!!!!!!!!!!!!!!! Do Mojego miasta dotarłam po 95 minutach.Niecałe 10 km....@!#!!!%#@!%$! Byłam bardzo ale to bardzo zła na siebie.No ale co zrobisz jak nic nie zrobisz? uwięziona w tej metalowej puszce poddałam się i obserwowałam ludzi. Jedne człek poprosił kierowcę o wypuszczenie ,bo ważna sprawa.Kierowca nie może wypuścić gdzie bądź ,tego mu nie wolno,jednak podjechał to jakieegoś przystanku ,otworzył drzwi to tłumek się wysypał.Nie ja.Cóż.Ja miałam daleko na piechotę.

Nauczona doświadczeniem (straciłam takie piękne popołudnie ) teraz z pracy wracam tramwajem.Na razie pogoda dopisuje,spacer 4 kilometrowy na przystanek dobrze mi robi.
Ostatnio tak się zamyśliłam maszerując,że dopiero po jakimś kilometrze zajarzyłam że maszeruję noga w nogę z panem,który tuptał przede mną.W pewnym momencie nerwowo się zaczął oglądać bo chyba mu to przeszkadzało ;))). No i tak to mi się to życie toczy.