wtorek, 24 listopada 2020

wizyta u specjalisty w czasach pandemii

nadszedł dzień długo ( bo od roku) wyczekiwanej wizyty.Od kilku lat odwiedzam specjalistyczną poradnię okulistyczną przy klinice na Ceglanej. Wahałam się długo bo wiem jak to tam wygląda.Dzikie tłumy a ja pośród nich.
Próbowałam się dodzwonić ale mnie to szczęście nie spotkało ,chociaż pacjent ten i ów twierdził że jemu tak,no ale ja kobieta pracująca jestem i nie mam czasu cały dzień wisieć na telefonie....
Koleżanka z pracy była tam w kwietniu (czyli w czasie obostrzeń) i udzieliła mi kilku cennych rad.Otóż jak zwykle są dwie a nawet trzy kolejki (jedna do poradni,druga do zapisów na wizyty pierwsze a trzecia do szpitala.Jest jeszcze czwarta - tam są przyjęcia ale to już w innych drzwiach). Wdech,wydech jednak postanowiłam że jadę.Szkoda wizyty.Aby być tam na 8 rano ( trzeba być przynajmniej 30 minut przed umówioną wizytą a miałam na 8,50....X-men wyjechał,muszę jechać autobusami) wyruszyłam o 6,44....
Niestety to kawałek drogi i trzeba dojść do przesiadki i na nią poczekać.
Z Katowic do Kliniki jedzie autobus o numerze 600.Do przesiadki miałam nawet niedaleko,jakieś 5 minut.Tyle tylko że kursuje co pół godziny stąd ta wczesna pora wyjazdu z domu.
Podjechał,pusto,miejsca siedzące są.Do czasu.Z każdym przystankiem pasażerów przybywało i stawali się coraz starsi....
Jechaliśmy w zupełnym milczeniu.Każdy rozmyślał o swoim problemie...
Przed głównym wejściem dziki tłum.Na szczęście "moja kolejka okazała się " niewielka" i sięnawet ucieszyłam że szybko wejdę do środka bo było zimno.
W drzwiach dwóch strażników,którzy usiłowali zaprowadzać porządek.Szkoda że nie było oznaczeń tych nieszczęsnych kolejek.Starsi,często zagubieni ludzie nie wiedzieli gdzie się ustawiać.Dochodziło do utarczek a raz nawet do awantury bo jakiś tam pan wszedł bez kolejki zagadując ochroniarza.
Po jakichś 15 minutach byłam w środku.Od razu do dezynfekcji rąk mnie odesłano,potem do stolika gdzie panie mierzą temperaturę - i nie jest to taki "normalny" termometr bezdotykowy ale jakaś machina i nie ma to tamto.Potem odstałam nową maseczkę (swoją musiałam zdjąć) i ankietę której większość wypełniły już pielęgniarki odczytując temperturę na machinie i przeprowadzając ustny wywiad ze mną.
Podpisane,pesel wpisany i do kolejnej kolejki tym razem do rejestracji.Tutaj stało się niestety dość długo ale z zachowaniem dystansu za co byłam wdzięczna współstaczom.
Rejestratorek było około 6-7 czyli naprawdę postarali się by to szło sprawnie.Dostałam przydział do pokoju i marsz pod drzwi.
Na początku byłam sama.Luuuuuz pomyślałam,cudnie ,wchodzę.Niestety jeszcze nikt nie przyniósł mojej karty i musiałam czekać.Czekanie to moje druggie ja.Minęło 30 minut i w końcu pielęgniarka z pokoju poszła po karty bo już obok mnie siedziało kilka osób.Szybkie badanie i do kolejnego pokoju.Po drodze szatnia i ubikacja.
Badanie było ciekawe - pole widzenia.W ciemnym pokoju wpatrujesz się w znacznik i tylko w niego a po planszy błyskają światełka i masz nacisnąć joystick jak je zauważysz.Męczące.
Moje lewe oko gorzej reagowało ale nie dali mi zdjąć okularów a ja mam do tego fotochromy.Z bliska widzę lepiej bez nich no ale....
Potem z wynikami ponownie do gabinetu pani doktor i tam zaczęły się schody a raczej walka o ogień.Tym razem tłumek nie stosował dystansu społecznego a drzwi były oblężone! Niemniej wywołano mnie po imieniu weszłam.Pani doktor zarządziła dodatkowe badanie i nakazała zakroplić oczy czyli na korytarz i siedziećokoło 20 minut a potem wejść.Wejść? Po 30 minutach miałam problem bo tłumek murem stał wokół drzwi i zaczęła się przepychanka kto był pierwszy,kto tam nie stał i takie tam.Jej....jak dobrze że jeszcze nie jestem staruszką i jestem wysoka.Drzwi się uchyliły ,to zaraz pokiwałam że ja!!! WYBIERZ MNIE !!!Dotarło,weszłam. Po kilku minutach wyszłam i ruszyłam do domu a raczej do pracy.
Po zakropleniu wyjście na słoneczny dzień to katorga.Nie widziałam na słońcu nic.Chciałam spojrzeć na rozkład jazdy ale widziałam tylko rozbłyski.Koszmar;(.Dojechałam do pracy i poprosiłam koordynatorkę o zwolnienie mniee dziś z szycia bo słabo widziałam.Dotarłam do domu....
Wykąpałam się,wysterylizowałam również od środka( wino jeszcze miałam) i tak usiłowałam dojść do siebie siedząc w zaciemnionym pokoju....
Jest godzina 20,30 jak to piszę i w końcu widzę normalnie.Zarz idę spać;). Dobranoc.

sobota, 21 listopada 2020

"Bo we mnie jest sex, Gorący jak samum, Bo we mnie jest sex, Któż oprzeć się ma mu ? "

No tak kiedyś śpiewała Kalina Jędrusik a wszak tutuł ma przyciągać uwagę :).
Wessało mnie życie ,stąd brak notek.Konkretnie to wpadł na popas X-men,szkoda było marnować czas na internety.
Przyjeżdża o różnych porach.Bywało że późno ww nocy,czasem nad ranem.Ostatnio rozsądnie bo ja miałam wolne w pracy a on pojawił się przed południem.
Taktykę mamy opracowaną- wchodzi przez boczne wejście,idzie do pralni gdzie zostawia ubranie i w szlafroku wchodzi do domu ,prosto do łazienki pod prysznic.
Wykąpany,pachnący i w czystych ciuchach może zasiąśćw kuchni gdzie dostaje solidny posiłek.Ręczniki po jego kąpieli też znoszę od razu do pralni.
Kąpiel i posiłek to hit dnia,bo wiadomo jak kto przez miesiąc na słoikach i puszkach oraz problematycznych toaletach po tzw ."serwisach"(miejscach gdzie parkują tiry i zazwyczaj są łazienki i miejsca gdzie można zjeść ale teraz ,przy covidzie zamknięte bywają niekiedy nawet toalety) to cieszą go takie domowe zwykłe sprawy.

Jak pojawia się w nocy to wiadomo,idzie spać.Jak w dzień - tak jak ostatnio, to usiłujemy porozmawiać chociaż i tak sen go moży.
I tak sennie,z przerywnikami na coś do picia i jedzenia upływa ten dzień.
Już się utarło że jak X-men wraca to musi coś w domciu pierdolnąć.
(dzięki temu mamy nową kuchenkę,nową lodówkę,nowe wodne zawory na dole,nowy syfon pod zlewem w kuchni a teraz nowe przyłącze do umywalki w łazience...) Niebezpiecznie tak sobie siedzieć na klopie i dotknąc tej rury pod spodem umywalki bo dlaczego cholera z niej kapie ?...
I tak mijają pierwsze trzy dni zazwyczaj.Na obwąchiwaniu się wzajemnym,załątwianiu spraw bieżących i kończenie wyjazdowych.Ja w pracy ,X-men w domciu i tak padamy pod wieczór by rankiem dnia następnego pomyśleć że moze by tak trochę seksu wieczorem? ( wstaję wcześnie rano do pracy to raczej X-mena nie będę budzić;))

I w końcu przychodzi "ten " moment. "Ale cały w tym ambaras żeby obu się chciało na raz ..." Młodzi bardzo nie jesteśmy, nie rzucamy się na siebie jak piranie na łup to i konar czasem słabo płonie a i bóbr nie zostanie dostatecznie wyczochrany.
No jakieś to takie nijakie,przynajniej śpi się do rana dobrze;)).
Drugi raz wychodzi lepiej a trzecia noc to jest nareszcie TO ! I nie mogę się doczekać kolejnej bo WIEM że libido obudzone to wodotrysk i sztuczne ognie normalnie a tu rankiem przychodzi info - "proszę się stawić wieczorem w firmie,wyjazd".... Ekhm....a że firma jakieś 370 km od domu,to czas nagli.Czyli jest pakowanie,sprawdzanie i znów pakowanie,ewentualnie szybkie zakupy bo o czymś się wcześniej zapomniało i znów pakowanie. X-men się miota a ja szykuję ostatni domowy obiad dla niego.
Wieczorem muszę libido uspokoić,najlepiej wbić łopatą do ziemi bo czego oczekuje ? W łóżku Kubek(kocur) i ewentualnie można się poprzytulać do poduszki. No i tak nam minęły te wspólne dni....


W zeszłą niedzielę pogoda dopisywała to pojechaliśmy się dotlenić do jaworznickiej Geosfery.




Zachciało nam się kawy na wyjeździe a że wszystko zamknięte (gastronomia pada...) to X-men wymyślił - bierzemy butlę,ugotuję ci wyśmienitą kawę na parkingu.Mieliśmy do tego rogala świętomaarcińskiego i rogaliki z różaną marmoladą czyli zabawa wydawała się świetna.Byliśmy tam około 9 rano,cisza ,spokój,nie ma ludzi,po prostu cudnie.Po zwiedzaniu a było dość mroźnie zapragnęłąm w końcu kawy i .........wiesz co tuv ? Zapomniałem WODY !!!!
No ale kupić jak wszystko zamknięte??? Szukamy w internecie w końcu źli,postanawiamy pojechać do pobliskiego McDrivera.Tak oni mają na wynos ale to za bardzo kawą nie jest ,jednak oj tam.Jak już wracamy to się okazuje że pobliska Żabka była otwarta a tam kawę mają !!! Ewentualnie wodę jakby co ;)).No ale.Wróciliśmy, posiedzieliśmy nad niewielkim stawem ,niestety ludzie zaczęłi przybywać.I to jak na złość kumulowali się przy stawie choć teren spory....Wrrrrr....
Jednak tuż obok jest sławny kamieniołom Gródków,który to wiele razy już odwiedzaliśmy i bardzo mi się tam podobało.No to jedziemy ( piechotąto tylko 4,5 km jendak my odzwyczajeni od długich ,pieszych wycieczek a i wrócić by trzeba było wybraliśmy samochód)
Wjazd do parku i kamieniołomu zmieniony.Tam gdzie zawsze parkowaliśmy ,się nie dało .Zawracamy po strzałkach a tam cmentarz....Nie,no nie będę stawał przy cmentarzu zaperzył się X-men ale w końcu się okazało że tam jest "wspólny parking" . Gródków okazał się jak zwykle piękny acz ze smutkiem zauważyłam że wody znacząco ubyło....;(.

Zdjęcie się powiększy gdy najedziesz na nie strzałką

Z niechęcią zauważyłam że nie tylko my wpadliśmy na pomysł spaceru po tym terenie.Ludzi przybywało.Odbiliśmy szybko w stronę tajemniczych schodów widocznych na drugim zdjęciu.Niestety zbradziażyłam ciut bo telefon wariował a zdjęcia chciałam robić i ktoś nas zauważył i też postanowił się udać w te stronę,Wrrrr.A nam chciało się siku!!! Bo po kawie ...
Szybko na schody i w krzaczory ale już X-men wołał tuv lej szybciej do nadchodzą! O rany,no ulżyłam sobie w tempie ekspresowym ale głowy tych turystów już widziałam.No co za niefart !!!
Po tej stronie było spokojniej ale ja znów zarządziłam odbijanie w lewo i znaleźliśmy się w spokojnym,cudnym miejscu gdzie po horyzon tnie było NIKOGO!!! (niestety, co i rusz stały budki z przyłączem gazu czyli będzie to niedługo jakieś osiedle;(.



Na pierwszym zdjęciu widać ubytek wody.Pomost i budki stały w wodzie.Woda sięgała do murku...;(.
Spacer był przemiły do pewnego momentu.takich tabunów ludzi to ja dawno nie widziałam.Szłam w TŁUMIE !!! .Na rowerach,z wózkami,ciągnąc psy na smyczy przewalały się tabuny ludzi.W niektorych miejscach,szczególnie u szczytu skarp,ścieżka jest wąska i trzeba było czekać aż ludzie się przewalą by móc iść dalej....A!!A!A! A asfaltem tto szły tylariery dosłownie.Uciekliśmy do domu....

poniedziałek, 2 listopada 2020

Pierścionek z tęczowym oczkiem

Tyle się dzieje że nie wiem od czego zacząć.
X-men jak zwykle w trasie a u nas w kraju demonstracje.Córa chodzi na marsze to i ja nie będę odstawać.Ona jedziła do Katowic ja zostawałam w naszym mieście.Nie podoba mi się to co się dzieje.Tak,WYPIERDALAĆ to nawet słabe określenie na to co powinno się zadziać.
Niektórzy uważają że powinno się to słowo inaczej akcentować....WYPIERDA LAĆ....Noooo przemawia do wyobraźni.To co rząd zrobił w momencie wzrostu zachorowań to iście szatański plan.No bo teraz mają na kogo zrzucić wzrost zachorowań.A o zamknięciu cmentarzy to już szkoda gadać;(.

N tych zdjęciach jest pierwszy marsz.Ubawiła mnie obrona katedry....
Policja w zasadzie nie interewniowała.W wielu wypadkach solidaryzowała się z manifestantkami,czasem im klaskała;)).

To co zrobili na kilka godzin przed Świętem Zmarłych to zakrawa o kpinę.Kto to najpierw zapewnia że cmentarzy nie zamknie a potem...?
Wiele miast czy też raczej prezydentów/włodarzy zachowało się na poziomie i kupuje od sprzedawców chociaż kwiaty by obsadzić miejskie kwietniki.Ogrodnictwa pracowały od lipca by zapewnić chryzantemy na 1 listopada! Zresztą do sklepów można chodzić,transportem miejskim jeździć a na cmentarz wejść nie można od 31.10-02.11- ?!? I co to dało jak tylko po południu Morawiecki podał tą informację to ludzie się rzucili na cmentarze!!! Jakie były tłumy.....Akurat miałam dzień wolny i pojechałam w piątek rano czyli na spokojnie zdążyłam.

Na razie w pracy mijamy się z covidem acz widmo krąży wokół nas.Martwię się no ale co ma być to będzie.X-men w trasie jest jednak bezpieczniejszy.Siedzi w szoferce,prawie nie styka się z ludźmi,dba o higienę na ile to możliwe,ma płyny odkażające i nosi maseczki (tak wiem nie każdy to pochwala).Niestety co i rusz któreś z państw ogłasza całkowity lockdown to i jemu coraz trudniej. Nie mogę zrozumieć dlaczego zamknięcie dotyczy również szaletów i prysznicy?!? Wielka Brytania na dniach się zamyka a już od wczoraj są problemy z toaletami !!! Kolega X-men dzwonił że ubłagał kogośna stacji paliwowej i w koncu otwarli mu toaletę.Cóż, będzie się srało w majestacie prawa gdzie popadnie.Tak było wiosną i to nie tylko w Anglii ale też we Francji..Niemcy tez nie byli gorsi....czasami przed budynkami stacji stawiano toy-toye ale o prysznicach zapomnij....
Godziny dla seniorów.Wcześniej mi nie przeszkadzały ale to już przeszłość. Tak czy siak naprawdę zawsze ich pełno w sklepach.I w autobusach.jak wchodzę rano do busa to sami starsi (młodzież spacyfikowana w domach, ci w wieku roboczym w pracy).
Od roku nie widziałam się z moimi internetowymi znajomymi.Od dawna nie widziałam się z synem i synową.
Jest mi źle;(.

***************
No i skąd ten tutył?
Ano pierwszy raz w historii kupiłam sobie coś pod wpływem chwili.Zauroczył mnie pierścionek.Oczko z masy perłowej.Toporne.No ideolo.
Uwielbiam go acz na pewno na drugi raz nie zrobię takiego zakupu.Oczko uwielbiam,obrączka do kitu.Krzywa lekko z jednej strony i widać zadrapania.Nooooo obrączka powinna być WYPOLEROWANA !!! I jest za delikatna do mocarnego oczka.Wdech,wydech.Jednak został.


Prześlicznie się mieni masa perłowa....

No i jeszcze raz X-men....gdzieś nad Bałtykiem w Danii....


Chodzą bez maseczek.W pomieszczeniach to tylko X-men ją miał.....