czwartek, 27 czerwca 2019

Telimena,mrówki i Wichrowe Wzgórza cz 2

Na czym to ja skończyłam ? A....na zachodzie słońca;)
Mieszkaliśmy tuż przy murze okalającym park przy pałacu Raczyńskich i Dworku Krasińskiego.
klik - MUZEUM




Toliboski by się przydał,niestety nikt nie był chętny by wejść do stawu i zrywać lilie;).

Za to odbijałam sobie wylegując się na łożu,czasem niekoniecznie sama;)


Frajdę mi sprawiała również huśtawka,na której zrobiono mi wielkiej urody zdjęcie;)


A dlaczego Telimena ? Nooooo bo w altance mrówki były a ma długa i zamaszysta spódnica zamiotła je pięknie....Auć!
Jedliśmy znakomitości...a i napitków nie brakowało

A potem nastał niedzielny poranek i czas pożegnań.
I to byłoby na tyle....

wtorek, 25 czerwca 2019

Telimena,mrówki i Wichrowe Wzgórza

te kilka dni w okolicach Bożego Ciała od kilku lat stały się dla mnie i X-mena odskocznią od codzienności.
W tym roku niestety byłam na Watrowisku sama.Szef X-mena "zapomniał" że ten chciał wrócić wcześniej z powodów wiadomych i mój chłop wylądował w domu dopiero w nocy z soboty na niedzielę.Eh,życie.
Dobre dusze się znalazły i jedna mnie dowiozła a druga odwiozła dlatego mogłam być z nimi wszystkimi.
Towarzystwo sprawdzone od lat.Miejsce świetne,mogę polecić - Wichrowe Wzgórza Złoty Potok.
Na miejsce odbioru dojechałam uwaga POCIĄGIEM.To dla mnie baaaaardzo rzadki środek lokomocji i co tu kryć ogromnym zaskoczeniem się okazał.Czysto,chłodno - a jakże klima działała,fotele wygodne,monitory z trasą nad głowami,no cud miód i orzeszki;))).


Odruchowo wybrałam siedzenie tyłem do kierunku jazdy- zazwyczaj zostają zajęte w ostatniej kolejności,jeśli tylko te przodem są wolne.I miałam luzik do samego Myszkowa,gdzie zgarnęła mnie Watra.
Pogoda dopisała,ludzie również,czego więcej chcieć? Podgrupy się tworzyły,było o czym pogadać a i pomilczeć też.

Wokół tej przemiłej altanki kręciło się nasze życie towarzyskie,punkt strategiczny leżący między jadalnią a wiatą z kapitalnym łożem.Łoże było zawieszone u powały na grubych linach i zachęcało do korzystania;).


Jak zwykle było sporo napitków wszelakich,choć ja sobie upodobałam białe wino autorstwa Knezia Okrutnika;)))

Ponieważ byłam sama,miałam koleżankę w pokoju.Znałyśmy się wcześniej acz nie za dobrze.Myślę że egzamin na współlokatorkę zdałam;).Koleżanka przyjechała z pieskiem.York miał dopiero osiem miesięcy,od niedawna u niej,to i otaczała go wielką troską.Hm,nie wiedziałam że takie małe jest tak bardzo szczekliwe!!! Nasz pokój miał okna na miejsce strategiczne czyli wejście do jadalni....Cóż,Gustaw( tak się wabi) musiał obszczekiwać każdy ruch na dole....I było w nocy - ciaf,ciaf,ciaf a potem głos Bogusi - Gutek CICHO !!!.....
za kilka minut znów Ciaf,ciaf,ciaf.....i głos Bogusi - GUSTAW się przymknij !......
I za kilka minutek znowu Ciaf,ciaf,ciaf....i głos Bogusi - cholera Gutek MILCZ !!!
hyhyhyhyhy....serio ubaw miałam niezły ;D
Przywiązałam się do Gutka nie ukrywam;))).

Chodziliśmy na przyjemne spacery w półmroku i ach te zachody słońca...

c.d.n.