niedziela, 23 grudnia 2018

kolejny rok,kolejne Święta.Czas gna jak rzeka szalona




- jak tak się dobrze przyjrzeć widać na zdjęciu po lewej stronie ułamek Mikołaja!!! Kawałek rękawa,kieszeń,dłoń....No,no;))))).Trzeba najechać na zdjęcie i kliknąć powiększ
chciałam ten rok w pracy zakończyć przed Świętami.Plan ambitny i prawieżesięudał .Niestety jedna z klientek która odbierała uszyte zasłony złożyła jeszcze jedno zamówienie. Na poszewki idealnie pasujące do firanek i zasłon.No niestetyma na poświętach.I trudno mój plan zrealizowany w 99 % ale oj tam,szyć na tempo i przywozić do pracy nie miałam najmniejszego zamiaru.Kiedyś MUSZĘ odpocząć.To był bardzo ciężki miesiąc a raczej dwa. Chojak ubrany rękami Młodych i naszym też troszeczkę. Lampionowy kalendarz adwentowy uszyty kiedyś tam świeci pięknie,ostatnie pranie w pralce. Jutro wigilia.Bigos dochodzi na piecu ,frajdę mam bo własnym ręcami grzybki w Brzozówce zbierałam i to jakie - prawdziwki,podgrzybki i kozaki bo po maślaki kto by się tam schylał;))))). Jutro kapustka wigilijna,duszone ziemniaczki,paszteciki drożdżowe z kapustką do barszczu (wszędzie będą te grzybki),barszczyk już jest,grzybową przyniesiemy od mamy (jemy z łazankami).Kilka ciast i starczy. Aaaaa - w południe zjawi się druga para Młodych.Będą smażyć RYBKI! (ciut karpia,sola,pstrągi i łosoś ). Prezenty też mamy.A co mi tam. Wczoraj wpadł brat z żoną,bo byli przejazdem . Fajnie tak. Spokojne, na lekkim luzie Święta. Śniegu nie ma a szkoda;(. Oby wszystkim co tu zaglądają też tak spokojnie się świętowało. Bez kłótni,szarpania,nadęcia,z uśmiechem;).

wtorek, 18 grudnia 2018

wielkie BUM czyli post dla tych co fb nie mają

intuicja jakaś się w X-menie odezwała ,bo nie chciał za bardzo się spieszyć by mnie odwieźć do pracy. - No bo ja mam na 9 , jeszcze czas wydusił koło 8 rano.No ale mnie było żal tych chwil,bo już myślałam jak późno skończę. Jedziemy zawyrokował. Dowiózł spokojnie,usiadłam przy maszynie - telefon. No bo gość we mnie wjechał taki jeden. ?!?!?! Wyjeżdżał z podrzędnej.W zasadzie spod Norauto - to tylko podjazd jest ale on chyba myślał że jest na głównej.Nie miałem gdzie uciec...Market,chodniczki,choineczki,krawędziole.No żeby nacisnął sarenka na hamulec!!! A on nic!!! Z całą siła we mnie.... Jakoś podjechałem te metrów do Norauto,od razu mi sprawdzili - błotnik do wymiany ale koło...Opona flak i niestety McPherson uszkodzony.I cośprzy układzie kierowniczym przestawione tak na szybko i na oko ich. jelonek,sarenka,jelonek!!! Późnym popołudniem samochód odholowany został na serwis. Szkoda będę naprawione z OC sprawcy,X-men się uparł i odstawiono samochód do serwisu autoryzowanego.A niby czemu nie ? Jutro wycena szkoda - a po chusteczkę nam to ? Od razu powinni dać zastępczy ,nie? No to mamy piękny przedświąteczny czas;(

sobota, 15 grudnia 2018

pośrodku zawsze jest najciekawiej czyli co się zdarzyło w ....

pomiędzy tym co opisywałam wcześniej istnieje tzw. "normalne życie ".Mało mam go ostatnio bo szaleję przy maszynie acz się poważnie zastanawiam jak moje ciało to zniesie.
Jednak mus to mus. Wiem już że na akord nie nadaję się absolutnie.
X-men wrócił to mnie podwozi i to jest ogromna ulga i oszczędność czasu.

No to jedziemy :
- sprawa z sąsiadką.
Od ponad pół roku remontuje domiszcze. Ma czas,pieniądze,dlaczego nie,sama bym chciała.To jest jakby "nowa osoba" na naszym osiedlu . Kilka lat temu odkupiła dom od naszej wieloletniej znajomej ( domy budowane w tym samym czasie przez dziadków ).Podobno zawsze chciała mieszkać na tym osiedlu,zresztą zna mieszkańców , bo od dawien dawna nas ubezpiecza .Dom wygląda nieźle i co podoba mi się rozwiązała ww końcu sprawę garaży.Trzy pod domem z ostrymi wjazdami z ulicy do tego płot i bramy.Remont się ciągnie ,jest to upierdliwe ale nic nie mówiliśmy bo jak upora się z podjazdami do garaży w końcu,serio w końcu, przestanie nam jej rodzina utrudniać wjazd na naszą posesję.Bywało że tabuny aut utrudniały prosty manewr wyjazdu !
Kontakt mamy niezły,wobec nas byłą zawsze w porządku,kiedyś pomogła sporo .Jednak całkiem niedawno zmęczona wracam wieczorem do domu,podchodzę do naszego trawnika i ....widzę to !



Ha,miszcz pierwszego planu Kubek się tam znalazł ;))

X-men twierdzi że mam lekkiego fioła na punkcie trawnika i ma rację.Przez lata rozjeżdżany przez klientów firmy wyglądał niewyględnie że tak się wyrażę.Każda brygada która naprawiała nie wiem ,wodę,wodociąg,elektrykę,gazociąg czy co tam na naszej ulicy,kładła na tym strzępie trawnika swoje narzędzia,rury itp.Od 2-3 lat już uporządkowany ,posadziliśmy krzewinki irgi żeby się tam ładnie płożyły i utrudniały psom z blokowiska sranie ( co ja gadam psom,durnym właścicielom którzy po nich nie sprzątają!!! ) a nawet zasadziłam trochę kwiatków.
I co ? Ano w drugim roku kwiatki przestały istnieć jak panowie przyszli naprawiać lampę uliczną.....
A tym roku znalazłam to co na zdjęciu.
Wkurwiłam się do białości.No serio,bo zrobiło się zimno,spadł nawet jakiś tam śnieżek i pozamiatane ! Po trawie i niestety po części naszej irgi....
Napisałam wielgaśną kartkę i miałam zamiar zatknąć sąsiadce za wycieraczkę auta ale w tym mroku zauważyłam ruchy koło domu.Wydarłam się na całą ulice.A ww mroku echo niesie;).Wydarłam się elegancko.Niee żeby tam jakaś łacina leciała,nie,nie. Sąsiadka odrzekła że jej nie było,nie wiedziała i takie tam.Kurwa ale teraz była tak? A trudno zadzwonić i wyjaśnić? A trudno zapukać do nas i wyjaśnić ?!? Przeprosić i powiedzieć że uprzątnie to jak tylko będzie mogła?!?
Stało to trzy dni ( akurat piąteczek wieczór a potem sobota i niedziela).W końcu przyjeżdżam i uffff.Zabrała;)))))
Nawet bym jej podziękowała ale jakoś starannie mnie unikała.No to nie.


Druga sprawa to mój żołądek.No mam jak każdy raczej ale mam i kłopoty.Sądzę że byle jakie jedzenie od marca ( od kiedy pracuję w mordorze ) albo i niee jedzenie dały mu się we znaki.Dokładnie w dzień moich imienin,ból a raczej pieczenie od rana takie że..
Nigdy nie miałam czegoś takiego.A tu siedzę przy maszynie i nie ma że boli...Akurat jak nigdy nie wzięłam herbatki rumiankowej czy miętowej - prawie zawsze piję w pracy.Nosz....Jakoś przeżyłam .W domu leczyłam się nalewką z pięciornika - robioną przez znajomego wiedźmina - polecam!!! Pomogło ,nie od razu powoli żołądek przez klika dni dochodził do siebie.Teraz pilnuję posiłków.Muszę częściej jeść acz w małych porcjach i jest dobrze.


A trzecia sprawa to taki miły akcent;))). W mordorze na wyprzedaży były zasłony.Chodziłam obok nich czas jakiś bo nadal z pieniędzmi trzeba uważnie dysponować.W końcu się zdecydowaliśmy,bo zdjęcia wysłałam X-menowi.I tak będę chyba musiała je poprawiać bo gotowce to krzywizna i są za krótkie jednak ale mam frajdę.Kupowałam je po 40 zł za zasłonę.Nie mam czasu szyć i dopieszczać a tak powiesiłam i są.Chciałam kółka,mam dość żabek.ALe do kółek jeśli chce się mieć również na nich firanki trzeba innego karnisza.Musi być większy rozstęp między rurkami,dlatego firanka na żabkach została.Potem wymyśliłam sobie ....dywanik.Od początku nie mieliśmy.No ale skoro podłoga drewniana zniszczona ,to taniej wyjdzie kupienie dywanika niż robienie nowej,co nie ? Dywanik taniocha coś koło 60zł. No to iddąc za ciosem kupiliśmy po przyjeździe X-mena drugi,większy.Ooooooo jak miło bose stopy położyć i Rudka lubi tam leżeć ,kocio też;).




Uszyłam również firanę do kuchni i znów gotowce na promocji jako zasłony.Mam spore okna ,potrzebne są trzy.Dwa normalnie a ten trzeci bryt przecięłam na pół .Jeden dłuższy zasłonił mi rurki centralnego,nareszcie !!!,reszta skrócona.Ale jestem zadwolona;)))).Kurcze lata całe nie ruszałam tego tematu;).


Napisałam i zmykam do roboty.Miłego dnia;)

wtorek, 11 grudnia 2018

drugi biegun czyli bunt oraz takie tam kłopoty i kłopociki

W czasie kiedy ja przeżywałam rozkosze obecności jako bierny obserwator na Szczycie Klimatycznym,X-men wybył znów za granicę.
Jak to zwykle bywa sms któy go poderwał do drogi przyszedł niespodziewanie i z nagła....
Jechał do Francji.
No trochę mieliśmy obawy bo wiadomo co tam się ostatnio wyprawia jednak praca to praca.
W sobotę dostał rozkaz ewakuacji z Francji ( hyhyhy jak to brzmi!!! ale jest faktem) ...Nie było miło.Oj,nie.
Zerwał się do drogi skoro świt.Nie był w samym Paryżu ale pod dokładnie w Reims.I jechał na Anglię w kierunku przeprawy przez kanał La Manche.Długo trwała jego podróż.Długo i nerwowo.Barykady,zamieszki,chociaż on ci na rogatkach miast tylko przejazdem.Korki,barykady czasem strajkujący na pasach a czasem przebrany za Mikołaja strajkujący rozdawał .......................cukierki....
No X-men wziął i niestety zjadł.Nie był za dobry jak skomentował ale....ale potem opierdzieliłam go,bo nie wiadomo co mogło być w tym cukierku....
Starał się dotrzeć jak najszybciej do przeprawy.A ja miotałam się na dworcu....(poprzednia notka)
Kiedy dotarł mniej więcej do miejsca załadunku - Calais....znów utknął w 3 km korku.Niestety zamieszki....
Potem coś drgnęło i był tuż przy pociągu,tuż...tuż....tuż.Czekał od 17 do 18,43....bo ....bo przewoźnik postanowił rozpocząć "Strajk Włoski"...
Ja w końcu dotarłam do domu,zjadłam,pogadałam z Rudą (psica),pogłaskałam kota Kubka i dostałam smsa - WJEŻDŻAM NA RAMPĘ !!!!!!!!!!!!!!!!....ufffff

Cięzko było przed przeprawą....podobno położyli się żeby tiry nie mogły wjeżdżać na rampę.Zadyma ,policja rozpędziła .CDN

niedziela, 9 grudnia 2018

Dwa bieguny zdarzeń czyli szczyt klimatyczny i bunt żółtych kamizelek...

na jednym końcu JA TUV...
Codzienna jazda autobusem ( z jedną przesiadką ) do pracy.Praca którą lubię acz przed świętami jest nawał ( tak stawiłam opór,bo ludzie chcieli zamówienia składać i składać a ja co dzień po 100 metrów nie dam rady szyć).
Sobota to dzień SPACERÓW po sklepach.To taka urocza forma wypoczynku rodaków.(ironia )
Sobota to dzień kiedy następuje eskalacja głupich pytań,ciągnięcia i macania materiału który właśnie szyję itepe.Dlatego przygotowałam znaczącą część dużego zamówienia wtorkowego i o 14 postanowiłam jechać do domu.
Nie chciałam zostać ww 3 Stawach.Są tam sklepy - planowałam zakupy,jest gdzie zjeść ale wolałam dotrzeć do swojego miasta,bo tak.
Autobus był prawie że natychmiast.Jechałam do centrum zamyślona nad chamskim zachowaniem sąsiadki ( o tym w dalszej części) i nagle,wtem stwierdziłam że jestem na dworcu PkP,czyli nie zauważyłam swojego przystanku!!!
No ale stamtąd prosto jak strzelił 5 minut i byłam gdzie trzeba.W Katowicach wiadomo - szczyt,pełno policji na każdym rogu i zakręcie.W sumie to potykasz się o policjanta.Na "moim" przystanku tabuny ludzi ale stamtąd odjeżdża sporo autobusów.Mija kilka dobrych minut i zaczynam się niepokoić bo NIC ale dokumentnie NIC nie jedzie a tablice świetlne są wyłączone.Nie ma również ruchu osobówek tak gęstego tutaj.Co jest ?!? No demonstracja siły bo przejeżdża konwój z ponad 10 policyjnymi sukami,Na sygnale a na końcu karetka,też na sygnale.Ruszam w stronę "niby ryneczku" gdzie fontanna itepe bo może tramwaj? Ale ten stoi jak zamurowany a w dali szpaler policyjny.Panowie w pełnym rynsztunku, hełmy na głowach ,kamizelki,dalej nie oglądałam wracam a tu w zaułku kolejny konwój 10 suk (liczyłam). Na "moim" przystanku usłyszałam od współpasażera że blokada śródmieścia do 16,00 albo i lepiej,nic nie jeździ bo szczyt miał się rozjechać o 11 ale się obrady przeciągnęły i dopiero zaczęli wyjeżdżać o 13,00...
A byłaż to która ??? Ano 14,30....Wkurw rośnie,żołądek ssie z głodu i pobolewać zaczyna ( o tym innym razem).Wściekła się miotam w koncu stoją przecież pod Galerią Katowice to wejdę i tam coś zjem.Bo muszę.Ból aa raczej palenie narasta.

ZAPOMNIJ!!!
NIC ale to dokumentnie NIC nie jest wolne,żadne krzesło,schody,murek bo wszędzie kurwa uczestnicy szczytu....nie no ja lubię sobie pooglądać obce nacje kolorowo ubrane ittepe alee ja chcę w końcu coś zjeść i jakoś doczekać tej 16 !!!
Wkurwiona idę na dworzec PKP.Do kas kolejka jak za PRL-u a najbliższy pociąg o 15.47 a jest dopiero trzecia....Staję w kolejce bo co ? Mam bilet ,idę coś zjeść bo palenie żołądka narasta .Oczywiście WSZYSTKO zajęte przez uczestników szczytu i tych co wpadli na podobny pomysł do mojego....No żesz kurwa !!! W końcu znajduję niewielkie bistro (3 stoliki) gdzie zjadam przepyszny bogracz i żołądek się uspokaja.
W tym czasie wymieniam smsy z X-menem który....UCIEKA Z FRANCJI ....( o tym za chwilę )

Posiedziałam ile mogłam,stoczyłam bitwę o wolne krzesełko na hali dworca - pierdolę na schodach nie będę siedzieć,wystarczy że kolorowy tłum tam zaległ...Nie no ja jestem otwarta i tolerancyjna i się cieszę że mamy takie ważne wydarzenie ale w tamtych chwilach miałam ochotę strzelać....

Zapowiedziano mój pociąg.
Na peronie - dziki tłum...Równie dziki tłum chciał z tego pociągu wysiąść...jak kurwa za PRL-u...Znalazłam się przypadkiem na samym końcu składu,tuż za pomieszczeniem na rowery.Ha,ktoś z rowerem próbował wysiąść,pozamiatane...Dziki tłum toczył mnie do środka ale ja jak zwykle pod prąd i poszłam ww lewo,ostatnie niewielkie pomieszczenie na końcu składu i ....tłum rzucił mnie na wolne siedzenie;)))).Ufffff.....Jeszce tylko musiałam przedrzeć się do wyjścia na swojej stacji ale dziki tłum pomógł ;).
Parłam do domu,żadnych zakupów,byle do domu.Nie, nie kojarzę SZCZYTU KLIMATYCZNEGO miło....oj nie....

O drugim biegunie napiszę potem.CDN