niedziela, 21 lipca 2019

krótki weekend na zagubionem....

tam gdzie wrony zawracają.Byłam.Wypoczęłam.Było miło.
Odkryłam ze od nas bus kursuje do Buska-Zdroju czyli mogę jechać ! Bilety kupione prze internet nie obyło się bez kłopotów (eh,tuv ty zawsze coś głupiego wymyślisz) ....jakoś mi się kliknęło i kupiłam bilet TAM na 10 rano dnia 19 lipca oraz bilet z powrotem na....11,50 dnia 19 lipca!!!!!!!
Jednak ufffffffff dało się przebukować powrót na dziś czyli 21 lipca.Całę szczęście ale i tak bym kupiła drugi,nie ma to tamto;).
Na przystanku byłam 30 minut przed czasem,z nerwów tuptałam i co chwilkę sprawdzałam godzinę .W końcu na 5 minut przed odjazdem zaczęłam się serio denerwować bo...mijały minuty a busa NIE BYŁO !
W ostatniej chwili 9,58 - pan który chyba też na niego czekał krzyknął że stanął na samym końcu podjazdu,słabo widoczny zza innych.Biegusiem z tobołami do busa ale zdążyliśmy.W środku miły chłodek bo wyjeżdżałam w upał.Jednak po godzinie jazdy było mi już tylko zimno a nawiewu nad moim siedzeniem nie szło wyłączyć,zresztą nigdzie się nie dało.Na szczęście miałam sweter na wierzchu.
Bus był załadowany do pełna,od pewnego przystanku ludzie nawet stali co mnie zadziwiło i tak do końca tłok!
W Miechowie postój na siku krótki acz nie skorzystałam.Po trzech godzinach i minutach dojeżdżamy do Buska.Koleżanka mówiła że chcę wysiąść na złym przystanku jednak na bilecie stało jak wół ul.Boh,Warszawy i tyle.Oczywiście przystanek przegapiłam,nie znam Buska;(.W ostatniej chwili koleżankę zauważyłam ale bus już odjeżdżał....Zatrzymał się w centrum.Koniec jazdy ,wszyscy wysiadali.No to dzwonię do kobiety ale z tych nerwów zadzwoniłam niechcący do matki....;))).Dogadane,koleżanka podjechała,jedziemy do Brzozówki ( bo tam spędziłam weekend).
Pogoda dopisała.W nocy spadł delikatny deszczyk,spało się przyjemnie do ....3,20!!!
Jebany kogut sąsiada postanowił zapiać o świtaniu....(spałam w stodole)....a potem mi się włączyła wyobraźnia i kłopot z ponownym zaśnięciem był...Jakoś po 4,10 odpłynęłam by znów powrócić do świata żywych bo o 5,28 sąsiad uruchomił piłę tarczową coby sobie drewieniek naciąć ( po kija pana skoro był upał a cały sąg drewienek miał pod daszkiem?!?).Potem jeszcze kura oznajmiła że zniosła jajko (chyba) bo rurecznik z jelonkiem darła się jak opętana....
Wrrr,odespałam,późna pobudka,wspaniałe śniadanie ręcami gospodyni,kawa,pogaduchy a potem wyrwałam na spacerek.jeden spacerek,drugi spacerek...
Zwiedziłam pewne krzaczory,potem chodziłam ślicznym chodniczkiem który kończył się z dupy i tak minął dzień.Wieczór przy nalewce był przesympatyczny,obgadałyśmy to i owo,niektórym pewnie uszy czerwieniały albo mieli czkawkę;).
Koty wygłaskane,piesek dokarmmiony;).

Druga noc w stodole....jak wspominałam wyobraźnia ma działała (szmery,szelesty,drapanie,skrobanie itepe) to na wszelakij słuczaj wzięłam sobie na posłanie u wezgłowia siekierę.

NO CO ?!? Jedni noszą w torebusi,inni w bagażniku wożą to ja z tą przyjaciółką spać mogę nie ?
Kogut widocznie uznaje niedzielę bo darł ryja o 4,10....sąsiad też z okazji niedzieli piły nie uruchomił.
No a potem pakowanie ,gadanie,śniadanie,wyjazd.
Koleżanka przywiozła mnie na wszelki wypadek 30 minut przed odjazdem acz...już po czasie jak bus nie nadjeżdżał okazało się że miałam startować nie z tego przystanku!!!!!!!! Jednak i tak obok mojego musiał przejechać.Potem kobieta jakaś tubylcza stwierdziła że w poprzednią niedzielę się nie pojawił i ... trochę się spięłam ale...ufff,20 minut po czasie jest!!! I to jaki jest.Nówka sztuka,klima działa i da się wyłączyć (co za ulga bo zrobiło się dość chłodnawo i deszczowo).Pewnie z powodu kierunku powrotnego i pory dnia,sporo wolnych miejsc to siedziałam na dwóch siedzeniach jak królowa;).
Dojechałam w deszczu,jak już byłam koło domu to pioruny waliły,jednak szczęśliwie dotarłam na łono;).

Tak,to był bardzo udany weekend;).

Naciśnięcie zdjęcia powoduje jego powiększenie.Zdjęcie przyjaciółki ciut ciemne wyszło acz stylisko widać;))))

niedziela, 14 lipca 2019

X-men w krainie Muminków

Ponieważ popełniłam ten post u znajomych ( sama nie wiem czemu najpierw tam a nie tu ) to go po prostu przekopiuję i już;)
Tak się jakoś porobiło że chłop mój wtem i niespodziewanie znalazł się w … Finlandii…Niemniej najpierw przejechał-

Litwę = oj jaki to smutny kraj.
Łotwę = wesolutka kraina
Estonię = mieszanka poprzednich.
Na Litwie jeździ się w miarę spokojnie.Na Łotwie….cóż.Kilka razy zjeżdżał na pobocze bo jazda na trzeciego ( i wiesz wyglądało na to że facet idzie na czołówkę!!!) to u nich norma….Spore zaskoczenie przeżył wchodząc do sklepu na granicy by kupić winietę .Duża kolejka i każdy ale to każdy kupował….WÓDKĘ !!! Ale nie że butelkę- trzy.Szła kontenerami!

Viešpatie, čia perkate alkoholį!

W Estonii znów mieszanka,ale dało radę .Płynął promem z Tallina do Helsinek.Był trochę rozżalony bo spedytor zawalił i spędził kilkanaście godzin w szoferce czekając na bilet na prom.Gdyby wiedział że tak będzie ( miał jechać raniutko,pojechał ostatnim wieczornym) to by sobie zwiedził miasto…No szkoda. A w Helsinkach KORY,bardzo duże korki.

No czegoś takiego nie doświadczył jeszcze.Tkwił w korkach przy wyjeździe z promu 40 minut.Zaraz za rogiem patrol straży a potem,serio,serio, na każdym skrzyżowaniu,w uliczkach czaiły się patrole policji!!! I dlatego skwitował to jednym zdaniem – Helsinki to bardzo brzydkie miasto.No ale co można zobaczyć z szoferki tkwiąc w korku,nie ?

A potem była jazda ciut na czas do największego przemysłowego skupiska ww tym kraju a dokładniej podając za Wikipedią – „Jeden z największych ośrodków przemysłowych w kraju, przez co bywa nazywane „Manchesterem Finlandii”, port śródlądowy i węzeł kolejowy ” – Tampere. I znów sytuacja dziwaczna bo niby w zakładzie pracują do 16 a było 14,30 – niemniej orzeczono że dziś go nie załadują.Proszę przyjechać jutro rano. Chyba Finowie go nie polubili;).

Znalazł sobie miejsce parkingowe w pewnym oddaleniu od zakładu. Nie wiem jak to określić – na kontynencie,starej części Europy można parkować do rana w strefie przemysłowej.Nie ma z tym problemu.Tutaj nie.Dopiero za którymś tam razem trafił na uwaga – czysty parking – bez kupy walających się śmieci i dziwnych odpadków.Parking nie przeczę uroczy,nad wodą – bo w tym rejonie to sama woda w zasadzie chociaż niby środek lądu. Ponieważ to była druga doba bez prysznica *,X-men pomyślał że się wykąpie w jeziorze ale gdzie tam.Polodowcowe jeziorka nie są przyjazne jak te nasze.Skarpa,pionowo opadająca do wody tak ze trzy metry ,strach podejść bliżej bo podmyte wszystko,trzyma się siłą korzeni drzew na miejscu.No ale krzaczory,lasek to wiecie,skorzystać z toalety spokojnie można;)))).I to jeszcze w jak najzdrowszej pozycji kucznej;).

Rankiem po załadunku pojechał w stronę Turku a dokładniej do Naantali.Miasta portowego gdzie wsiadł a raczej wjechał na kolejny prom.
Jakby kto nie wiedział Naantali to……miasto MUMINKÓW !!!
Jest tam wyspa Muminków z ich domkiem itepe.No lubimy te stworki bardzo i Włóczykija też ale nie było czasu by tam zajrzeć. Oooooo ten prom mu wynagrodził trudy poprzednich dni.Płynął 9 godzin !!! Miał kabinę niby dwuosobową ale z powodu niewielkiego obłożenia był w niej sam.Kabina z łazienką !!! W cenie biletu kolacja i śniadanie;).No wypas panowie i panie.

Lądował w Kapellskar i kierował się omijając Sztokholm na kolejny prom do Helsingborg – Helsingor.

I na tej trasie spotkała bo traumatyczna przygoda.Bliskie spotkanie z sarenką……sarenka – is dead,samochód woła o blacharza ale na szczęście szkody na tyle nieznaczne że można jechać dalej.Dobrze że nikomu więcej nic się nie stało. Siatka ochronna gdzieś tam z 10 metrów od autostrady i nie wie skąd to biedne zwierzę się na zewnątrz znalazło. Jechał wolniej od innych 90km/h,reszta to tak ponad 100 bo go wyprzedzali;).Pewnie zwierzę oceniło że wolniejszy i skoczyło;(……Niestety natura przegrywa .I tak,szczęście że to bus…..Ponoć jatka była spora.Krwi masa,żebro sarenki wbite w maskę – musiał siły użyć by je wyciągnąć.. zjechał na pobocze – awaryjne i oceniał szkody. Uszkodzony tylko zderzak i błotnik,reflektory całe….Czyścił samochód z krwi i miazgi…Sarenkę wywaliło na środek pasa.Poczekał aż ruch zelżeje,wszedł na jezdnię i zgarnął zwierzaka na pobocze.Zrobił to i dla innych użytkowników,bo jak jedziesz ponad setkę i trafisz na taką przeszkodę….A mówił że za nim się zagotowało…ufff,że zdążyli wyhamować – i że żadnego tira nie miał za sobą....

Oczywiście kontakt z firmą natychmiastowy,szkody zgłoszone do AC. Czas ruszyć dalej.**

Tym razem przeprawa krótka do Helsingor całe 15 minut i biegusiem leciał do busa bo to chłodnia.Chłodnię zgłasza się przed wjazdem na prom ponieważ trzeba trzymać odpowiednią temperaturę wewnątrz a silnik samochodu musi być wyłączony! Dostaje się specjalne miejsce przy kontaktach.Podpina pakę kablem i gra muzyka.Niestety a może stety z jakichś tam względów te specjalne miejsca są na początku grupy czyli tuż przy zjeździe.Zagapisz się,za późno siądziesz za kierownicą a tu za tobą robi się zator i ktoś tam zapewne gryzie kierownicę ze złości;).

Dania.Omijał Kopenhagę i leciał na Rodby by wsiąść na ostatni już prom i wylądować w Niemczech…

Teraz gdzieś tam parkuje na szlaku odpoczywając po dość mocnych przeżyciach dnia.Wrzucam zdjęcia z podróży,niektóre jak dla mnie fascynujące bo jechał mostem przez morze np.;))))
* - Otóż korzysta jak się tylko da z parkingów gdzie są toalety + prysznice. Czasem trzeba płacić 2-3 euro,czasem jak się stoi tylko 2 godziny są darmowe. W Finlandii miał z tym problem.Pomimo że jechał głównymi drogami do Tampere a potem do Turku nie było nic. Owszem namierzył ale trzeba by było zboczyć +-50km a to raczej nie do przejścia w firmie – paliwo i po co tam jedziesz !!!