sobota, 31 sierpnia 2019

takie tam misz masz z uwzględnieniem obrzędów pogrzebowych....

życie się toczy zaskakując nas co i rusz.
Burze to rzecz całkiem normalna w lecie czy też raczej intensywna w lecie bo cały rok bywają.Czasem wywalało nam różnicówkę,bo bardzo czuła ( znaczy zabezpieczenie zabezpieczenia - wyłącza korki,prądu niet,sprzęt się nie spali jakby co ) i tyle.Aż do zeszłego tygodnia....
Pioruny waliły,różnicówka zadziałała akuracik jak sobie po pracy jakiś obiad usiłowałam przyrządzić.Rzadko ostatnio gotuję,tym razem też szału nie było bo paluszki rybne,jajeczko sadzone i frytki chciałam w piekarniku odgrzać.Odczekałam,burza przeszła,włączam piekarnik...........NIC.Nul.Zero. A ja chciałam frytki!!!( odgrzałam je na patelni no taka zawzięta byłam;)))).Cóż....padnięty piekarnik dopełnił czarę goryczy,bo już na 4 trzy płytki szwankowały....zapragnęłam NOWEJ KUCHENKI.
Wrócił X-men to postanowiliśmy kupić.Wcześniej objechałam wszystkie dostępne duże sklepy ale wyboru nie było bo my mamy na prąd a nasza okolica gazem stoi ....
Zmęczona tym wszystkim zaciągnęłam chłopa do jedynego ,niewielkiego w sumie magazynu ww mieście ze sprzętem agd.Również posucha ale pan pokazał na zdjęciu taką jaką mogliśmy zaakceptować i stwierdził że spokojnie będzie na piątek ( była środa).Przywiozą,wniosą,wezmą starą.Tylko musi przyjść elektryk coby podłączył ( chodzi o gwarancję bo tak to zrobiłby X-men).Mamy siłę w domu,kabel jest że tak to określę job twoja mać,to trzeba to zrobić porządnie.
Kuchenka ma 60cm szerokości,bo dusiłam się na poprzedniej 50 centymetrowej.To kolejna komplikacja,bo się nie mieściła na miejscu starej.No ale dla chcącego....upiłował X-men kawałek szafeczki - nie wlazła,to upiłował z drugiej strony i jest!
Pan elektryk przyjechał i coś podejrzanie długo w kuchni zaległ.X-men wchodzi i widzi że fachura trzyma kostkę ( to taka specjalna,do lamp wiszących są standardowe a tu do siłki masz 5*10cm i płaską,po podłączeniu kabelków ( kilka żył w grubym jak kciuk kablu głównym),przykręca się ją do piecyka i chowa pod specjalną pokrywą.No trzyma i rzecze - że gwint przy jednej takiej śrubce jest uwalony i niestety kuchenki nie da się podpiąć...
WRRRRR.....
To był piąteczek wieczór.Dzwonimy dziś raniutko do sklepu a tam ,cóż,nas olali....
Jechaliśmy na Pogorię IV,to podjechaliśmy,X-men pogadał ale nie taki już miły pan odesłał nas do serwisu....A!A!A!
Kuchenka nie kilo cukru,sporo kosztuje! Starej nie mamy i chgw kiedy będziemy mieć czynną nową....No coś gorącego w taki upał? Obiadu nam się zachciewa? A zamówić można przez internet,do knajpy pojechać wszak weekend....wrrrrrrrrrrrrrr

W tzw międzyczasie miałam pogrzeb w rodzinie.
Pogrzeb w sobotę ja się dowiedziałam w czwartek późnym wieczorem i zakwiliłam bo z letnich ubrań to ja w zasadzie mam czarny tylko t-shirt.Sandały sportowe - kolorowe ewentualnie fioletowe trampki....Czyli szybkie zakupy.No niby wszystko jest a byłam w fafnastu sklepach i przymierzyłam pierdyliard czarnych spodni żeby kupić czarne jeansy...Takie tam eleganckie i nie tanie albo źle uszyte albo za krótkie albo wory.W akcie rozpaczy - bo to panie na jeden raz - potuptałam na dział odzieżowy do Auchan a tam były i za 30zł ale znów,jak się nachyliłam to wory na wysokości łona.No niby nachylać się nie muszę ale jednak...Potem sandały czarne chciałam.NIE MA.No wiem,ja mam stopę jak złodziej podolski ale w czymś iść trzeba.ostatkiem sił,bo upał i wkurw rosnący,mając w rękach w sumie wygodne,mięciutkie,czarne ale bardzo źle leżące na stopie sandałki i ciut przymałe( jednak z wyprzedaży czyli na raz jak znalazł ) zauważyłam inne rozmiar XXL....tak.Tak pisało na pudełku! Drogie jak na koniec sezonu....no ni nie bardzo w moim stylu,na koturnie.A i z brylancikami .Przymierzyłam i hm,całkiem wygodne,świetnie trzymają stopę,kit że znów będę najwyższa....Chodzę w nich cały czas!


Pogrzeb jak pogrzeb,kobietę lubiłam i ceniłam. Niemniej rozpaczy nie było to nie więzy krwi i nawet rodzinnie daleko.Jako że przyjechałam również w imieniu X-mena,pociągiem, to ścisła rodzina mną się zaopiekowała i uczestniczyłam w pożegnaniu przy otwartej trumnie....
Dla mnie to spore przeżycie.W mojej rodzinie tego nie było.Z szacunku dla rodziny i dla zmarłej,trzeba się było pożegnać.To takie....to dotknięcie zimnej ręki....

środa, 7 sierpnia 2019

spać nie mogę to może coś napiszę ?

lato....
Czasem jeżdżę do pracy a czasem nie.
Bywa też,że czasem chodzę do pracy a to już wymaga niejakiego wysiłku,tudzież poświęcenia.No bo skoro świt a tu trzeba wysiąść z autobusu i przetruchtać te 3 km.Zdecydowanie prościej dojechać do końcowego przystanku i przesiąść się na kolejny bus który dowozi mnie prawie pod drzwi pracy.
Do truchtu powoli dojrzewałam.Wczoraj i dziś zrobiłam całą trasę.To nawet blisko jest jak już wie się gdzie skręcić. Wczoraj szłam z wujkiem google ,całkiem sensownie prowadził po zakamarkach osiedlowych.Dziś tylko idąc do pracy użyłam mapy ,droga powrotna w małym palcu;).Odnalazłam swój krokomierz,w ciągu 11 dni wychodzi przeszłam około 60km....Głównie z Rudką na spacerach tłukłam te kilometry.No i z X-menem też, sporo siedzi wszak to lubi sobie będąc w domu pochodzić.
Z zadowoleniem zauważyłam że pasek od spodni zapinam na wcześniejszą dziurkę.Taka mała rzecz a cieszy.Gdzie straciłam trochę obwodu w pasie? Pewnie przez upały bo jeść się nie chce,pasłam się w zasadzie owsianką,czasem od wielkiego dzwonu lodami,no i schłodzonym białym winem;).Zupełnie straciłam wtedy ochotę na chleb.Przez dobre dwa tygodnie nawet kromki nie zjadłam.Ciastka też do mnie nie przemawiają chociaż tak do kwietnia chętnie jadałam te z dużą ilością kremu;)))).A teraz przechodzę obojętnie.Nie powiem,mam takie chwile że och co tam kupię sobie,wchodzę do piekarni i....kupuję pierogi na obiad;).Tak,mamy taką piekarnio-bistro ? na dzielni.Kawulca można się napić,kawałek pizzy zjeść , krokiety z tym i owym,czasem gołąbki czy pierogi właśnie.No i wiadomo ciast,ciasteczek i różnistych chlebów sporo również. Wczoraj kupiłam tam sobie drożdżówkę do pracowej kawy i cóż,zjadłam a potem jakiś dziwny posmak w ustach miałam.Znaczy trzeba czekać do jesieni i wtedy może wróci chętka na słodkie.
Wczoraj również byłam jak do dwa miesiące u lekarza po mamy leki.Przy okazji sprawdziłam wyniki badań,bo coś cukier mi szwankował nie że koszmarnie w górę ale przez ostatnie trzy lata trochę urósł i w zasadzie lepiej było go ponownie sprawdzić.No akurat Dem ( fajna taka koleżanka ) do mnie zawitała spontanicznie na weekend ,był X-men to i mięsa podjadłam,piwa popiłam,ba nawet gofry z bitą śmietaną i owocami były.Zastanawiałam się jakie te wyniki będą a tu totalne zaskoczenie - cukier spadł do poziomu sprzed lat kilku.Hmmmmm.... czyżby niejedzenie słodyczy przez ostatnie tygodnie tak pomogło ???
Weekend był owocny w spacery,pokazywałam Dem kamieniołom Gródek w Jaworznie.Fajna trasa acz ze dwie ścieżki tematyczne pominięte coby mi dziewczę w łąkach nie utknęło ( zielarka jak się patrzy;))

I to byłoby na razie na tyle;)