wtorek, 30 stycznia 2018

kiedy spać się nie może czyli pobudka o 4,30....

wczoraj miałam chwilę triumfu,bo skończyłam pewną pracę.Jestem z niej ogromnie zadowolona.I to były te pozytywy.Ogólnie jest tak sobie.
X-men haruje bo jak to inaczej opisać? Wyjazd o 8 rano punktualnie to pikuś,odwiedzenie kilku punktów to nie jest jakaś specjalnie trudna sprawa ale ROZMOWA efektywna już tak.A bywa bardzo różnie.Złośliwości,pokazywanie swojej ważności,niechęć bezpodstawna i takie tam kwiatki.Do tego target który nie chce wyjść bo....bo nie wiem dlaczego.Fochy,fochy,fochy...
Co jakiś czas "kontrola jakości" i jeździsz z kontrolerem,następnego dnia z kontrolerem i kontrolerem kontrolera....Masakrra.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze praca w domu ....planery,opisy,odpowiadanie na maile,wysyłanie maili,dobijanie się o dokumenty i inne takie....
Nic nie jest pewne.Jesteśmy nadal w sporym zawieszeniu a jeśli brak sukcesów to człowiek popada we frustrację i chyba mnie ratuje tylko poranny spacer z psem.
Rumianek wypity i chyba pójdę się jeszcze położyć.
*** A co tam z różowym krokomierzem?
82 725 kroków zmierzonych bo nie zawsze pamiętałam by go włączyć,czasem włączyłam po kilku minutach marszu i często sobie zapisuję równe liczby odrzucając te 20 czy 15 kroczków.
63km - to tak mniej więcej bo pomijam często metry a jednak szkoda,to mogło by dać więcej km
To liczone od kiedy go mam.

piątek, 12 stycznia 2018

jak ten świstak zdzierałam metki

Jestem okrutnie zmęczona.Ostatnie dni dały do wiwatu,bo pomagałam X-menowi przygotować towar do wysyłki/zwrotu.
Towarem są książki zwiezione z terenu.Niektóre wydawnictwa drukują ceny ufff,niektóre nie.
I tam gdzie metki nie ma trzeba nalepić swoją.Znaczy najpierw 800 kg książek musisz ometkować a potem rozbroić z metek.....
Beznadzieja;(. Kto próbował usunąć cholerną metkę z czegokolwiek ten wie jakie to beznadziejne a często trudne zajęcie.
Metka musi być usunięta BEZ ŚLADU,bo książka trafia do zwrotu ale potem do kolejnej hurtowni,klienta.No skoro taki jest obieg to tym bardziej debilne jest NIE DRUKOWANIE cen!!!
Obrobiłam ponad 600 książek.Trzy dni z życia,bo X-men niestety nie powiedział dokładnie jak to robić,o tu masz pędzelek,malujesz płynem (taki specjalny do metek kupowany na litry ( tak wiem że zmywacz do paznokci ale on niszczy często lakier książki i często trzeba poprawiać milion razy a tu liczy się czas.)
Metki klejone z tej samej taśmy,w takich samych warunkach z jednych książek,książeczek ,pisemek,kolorowanek(tych mamy najwięcej ) schodzą bez problemu z innych za cholerę.Pomimo że to ta sama książeczka tylko np 10 z kolei.
Płyn śmierdzi;(. Tzn niby nie,bo ma cytrynowy zapach ale jak chwilę tym robisz to zaczyna śmierdzieć.
Źle się po tym czułam,niedobrze mi było,senność i takie tam.Wczoraj robiłam od 8,30 do 15,30 z trzema przerwami.Dwie 20 minut,jedna dłuższa bo 30- żeby w końcu napić się kawy,którą Młoda kupiła bo akurat wzięła wolne,ucząc się do egzaminu.
Poprawiałam z poprzednich dni niedociągnięcia czyli resztki kleju które zostają po metce np.I tu znów trudność bo niekiedy metka odchodzi z lakierem i zostaje jaśniejsza plama;(.Albo jak kolorowanka ma papierowe okładki( nie lakierowane) do dupy!!! Zapomnij o bezbolesnym zdjęciu.bardzo często odchodzi z wierzchnią warstwą papieru choćby nie wiem co robił.Zastanawiam się czy te nie bicie cen ,to dodatkowy profit dla wydawnictwa,bo uszkodzona to nie zwrócę co nie? (tzn nie zawsze przyjmą zwrot i zostajesz człowieku z ręką w nocniku).
Wczoraj padłam zaraz po 18.W sumie zmieniałam tylko miejsce leżenia z kanapy na łóżko i obudziłam się dziś z pewnym trudem koło 8 rano.Znów różowy krokomierz nie miał co robić;(.
No to się wyżaliłam;).

wtorek, 9 stycznia 2018

Cały ten ZUS!!!

Zawiesiłam działanie swojej osobistej firmy i miał mnie wpisać X-men do swojej,jak dawniej było.
Zawieszenie trwa minut pięć ale ponowna rejestracja ....
No ludzie !!! droga przez mękę w tym Zussie!!!
Po Sylwestrze wypchałam X-mena by mi to załatwił - ciągłość się liczy do L-4 co nie?
Wziął druki ale nie miał czasu posiedzieć i dokończyć.Wypełnił w domu podjechał dnia następnego,złożył i git.
Ale dopiero w niedzielę coś go tknęło i mówi - tuv,oni chyba tylko wpisali cię do ubezpieczenia a nie do współpracy! No nie ukrywam,witki mi opadły.Sprawdzał w tym całym e-puap i faktycznie,ba tam nawet jeszcze nie figurowałam jako osoba a jako zgłoszenie....
Pogalopował w poniedziałek ,babka mu NA PALCACH RĘKI wyliczyła że jeszcze zdąży bo magiczne SIEDEM DNI od mojego wyrejestrowania upływa (ciągłość,kurwa,ciągłość)no a że do pracy na 8.00 a Zus też od 8.00 to postanowił wpisać mnie przez e-puap,co WOLNO i NAWET się powinno,bo szybciej.
Porwał ze sobą druki,które ja potem miałam dodatkowo zanieść do ZUSu i po pracy,tak gdzieś wyjątkowo jak n X-mena wcześnie koło 16.00 zaczął mnie wpisywać.
ISTOTNE SŁOWO - ZACZĄŁ !!!
Zaznaczam ostatni dzień kiedy to mógł bez szkody dla mnie zrobić.Mógł ale ....nie zrobił bo kurwa nie,nie i nie chciał system mojego zgłoszenia przyjąć.Próbował tak,siak,srak ażw końcu pojawiło się info że system ma awarię i będzie dostępny o godzinie 22.30.....
Taaaaaa,co kilkanaście minut próbował ale awaria trwała w najlepsze (kurwa a miałam nadzieję że zła passa się już skończyła i NICZEGO NIE UDA MI SIĘ ZEPSUĆ !!!!!!!!!!!!!br> No trochę żeśmy się pokłócili przy tym bo MÓGŁ to zrobić między świętami ,jak miał niby wolne NIE ?!?
Pani w ZUSIE dziś skoro świt stwierdziła słodko że była MEGA awaria ale to niewiele mi daje bo PRZEPADŁA ciągłość i chuj...
Trzeba znów trzy miesiące od 9 stycznia wpłacać bez poślizgu to dopiero jakby co mam prawo do L-4 i wypłaty zasiłku chorobowego.............KURWA MAĆ!!!!!!!!!!!
@#!%$!!!!!
Nigdy w życiu nie korzystałam ale wiadomo,jak nie można to nagle itp...
I tym pozytywnym akcentem....

niedziela, 7 stycznia 2018

jednorożec i różowy krokomierz

prezenty pod choinkę tego roku były więcej niż skromne ale za to dopracowane i chciane. X-men dostał piżamę ( ha,w końcu nie będzie problemu by wyprać przepoconą ),Młoda młodzieżową biżuterię a ja plecaczek. No bo na spacery z Rudką,wyjście po prowiant,czy na wycieczkę plecaczek jest fajną sprawą.Torebki mam ładne ale ciągle trzeba tego pilnować,spada z ramienia,zajmuje ręce a plecaczek na plecy i spokój.I do tego mieści się tam jakiś zakup,np.,albo chusteczki i kilka woreczków na kupy psie.
Do tej pory eksploatowałam stary plecaczek Młodej,który mimo lat wysługi wyglądał względnie ale niewiele poza chusteczkami się tam mieściło.


No,teraz mam wypas.Dwie puszki kilogramowe psiego żarcia wchodzą i jeszcze miejsce na portfel jest;).
Niestety nie było kolorów neonowych to Młoda dokupiła mi JEDNOROŻCA
Taka przypinka na szczęście. No nie ukrywam że na początku pomyliłam go z ptakiem DODO ale oj tam;).
Od kiedy X-men wyjeżdża na szkolenia,wiele rzeczy muszę znów wykonywać na piechotę i sama.Jakoś nie przemyślałam tematu a musiałam dokonać zakupów przed sobotnim świętem.Wszystko w domu zjedzone,w lodówce mieszka tylko echo,to potuptałam.A że nie chciało mi się chodzić kilka razy to byłam objuczona jak baba z cielęciną (kto ją jeszcze pamięta?) albo handlarze idący na Stadion X-lecia (no tych to jednak zapewne ktoś pamięta:).
Plecaczek zniósł zakupy i obciążenie go ponad miarę,a ja mam nauczkę aby zacząć planować pewne sprawy,bo spontan szczególnie w zakupach ciężkich rzeczy bez samochodu to porażka.
Co do postanowień noworocznych.
Bardzo wiele osób je robi,mało kto dotrzymuje.Nie robiłam żadnych,tak jest zresztą od lat.Niemniej w ostatnich dniach pogoda jest tak paskudna i daje się we znaki pod każdym względem,dołująco szczególnie na psychikę te ciemności szaro-bure a ja po świętach jednak zwiększyłam objętość,to postanowiłam więcej chodzić.
Chodzić - no mam Rudą jako powód wyborny.Niestety mam też ogródek i to jest powód ,powodu niewychodzenia na spacer bo srać może na trawniku,co nie?
No to sobie dziś zafundowałam KroKOMIerZ.
RÓŻOWY:)))))))
Taki prymitywny i wkurzający ale różowy;).Pasuje mi do jednorożca co to ma brokatowy róg.
Już zaliczyłam szybki spacerek.Wyszło mi 1079 kroków;)).
No.I to byłoby na tyle;).

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Anno Domini 2018

nie pamiętam już od kiedy a raczej pamiętam ale wolę nie wspominać znielubiłam Sylwestra i moje urodziny.Bo człek nie młodnieje niestety a te daty mu o tym dobitnie przypominają...
Ten ostatni Sylwester,co jeszcze pobrzmiewa gdzieniegdzie wybuchami cudem wygrzebanych gdzieś z zakamarków petard był wyjątkowo nudny.Tak bardzo że siadłam do maszyny by robić cokolwiek dobrego i zajmującego myśli.
X-men z gilami do pasa,zdążył zapełnić nasz kosz na mokre zużytym na smarki papierem toaletowym a potem będziemy tyłek wycierać w chusteczki higieniczne bo one w ilościach hurtowych były acz trzeba po nie zejść do magazynu,prawdaż....
Jednak ze względu na zwierzęta no i ten ogólnie czadowy nastrój,bicie dwunastej,odliczanie siedzieliśmy do północy.Rudka była bardzo spokojna,zlewała wybuchy,sztuczne ognie ją nie ruszają o ile nie musi być akurat na dworze.Gorzej zapał balangowiczów z kwadratów znosił Kubek,kocur zaszył się z ponurym warkiem (tak,mój kot umie warczeć;))tak dobrze że namierzyliśmy go dopiero późnym rankiem.
Symboliczny toast wypiliśmy herbatką,bo zaparłam się i stwierdziłam że tego niby szampana nie kupię ,gdyż w zeszłym roku po upiciu łyków kilku wylaliśmy do zlewu....
Dziś miły spacer z Rudą,nawet specjalnie resztek po sztucznych ogniach nie było,miasto nasze się popisało i zamiast sztucznych ogni zrobiło pokaz laserów. Potem znów siedzenie na bździe co mi już bokiem wychodzi ale X-men musi dojść do siebie,szczególnie że jedzie zaraz na szkolenie.
Trudno mi przywyknąć do tych wyjazdów kilkudniowych,nie lubię pustki w domu ale....
Jutro normalny dzień.Nic się nie zmieniło,oprócz daty. Szkoda.