środa, 13 lutego 2019

"a tak przy okazji : W damskiej skończyło się mydło " !

czyli o sprzątaczkach będzie.
Panie sprzątające były w mordorze pierwszymi osobami które odzywały się do mnie ludzkim głosem.
Wypytywały skąd zacz jestem i takie tam.
Potem to już była zdawkowa wymiana uprzejmości bo wszak "przynależność kastowa" nie ta.
Zauważyłam to dopiero na stołówce.Ja po roku pracy ,będąc niejako outsiderką siadam gdzie wolne miejsce acz dopiero od niedawna tak postępuję.Ogólnie każdy trzyma się swojej "grupy" no i faceci z logistyki swojej kanapy;).
Zaintrygował mnie fakt tej przynależności kastowej i obserwowałam potem już przy pracy.Faktycznie,sprzątaczki a raczej grupa sprzątająca stoi najniżej drabiny dziobania.
Nie ma żadnego spoufalania się , gadania na luzie,raczej dzieńdybry i czy możesz tu posprzątać.A niejedna by się zdziwiła a nawet nie poznała gdy przebierają się w swoje normalne ubranie.Bo u nas obowiązują mundurki.Ekipa sprzątająca ma niebieskie.Mało gustowne acz wytrzymałe spodnie robocze i bluzy.Dwie z pań bo są i panowie ,tworzą jakby podstawę wokół której przewijają się nowe.Nowe często się zmieniają bo firma sprzątająca jest firma zewnętrzną.Często przerzuca jakieś osoby to tu,to tam.Od stycznia mamy trzy nowe.I dobrze, bo trzon starszawy a market sporawy i nie nadążali ze sprzątaniem.Nie ukrywam że poprzednie wydawały się a nawet były sprawniejsze.
Sytuacja na stołówce :Wchodzę,siedzą sprzątaczki przy jednym stoliku,coś tam mówią,potem wychodzą na peta.
Przychodzi jedna z "trzonu" - oooo kubki się kończą,dołożyła.Od razu i papierowe ręczniki wyciągnęła, potem wymieniła pełen po brzegi kubeł na śmieci i wytarła podłogę wokół saturatora by ww końcu usiąść i się czegoś napić.A czemu "nowe" tego nie zrobiły? Zlały temat acz nie wiem kto lepiej na tym wyszedł.One czy ta jedna.
Najczęściej gadam z brygadzistką.Sporo lat w mordorze , ma uprawnienia do jeżdżenia maszyną czyszczącą, rankiem ją na niej widuję.Wszędzie jej pełno ale to w sumie jej obowiązek.Panie mają dodatkowo taki wózek na kółkach z wiadrem,mopami,miotłą,szuflą i worem na śmieci.Często się pojawiają koło mojego boksu bo u nas się mocno śmieci.Opakowania,folie,kawałki materiałów i takie tam.Dwa razy dziennie sprzątają też toalety.Miewają sporo roboty bo niby dziewczyny i kobiety tu pracujące to takie eleganckie a jednak....Ostatnio lekki horror przeżyłam,bo wiecie,dojeżdżam godzinę albo i dwie i czasem parcie na toaletę bywa duże.Wbiegam do wolnego boksu,robię swoje,spuszczam wodę,coś mi się odgłos nie podoba odwracam się i ....matkoicórkojapiórkuje jelonek to by, widzę jak woda w kibelku się podnosi i tuż,tuż do brzegu muszli podchodzi!!!!!!!!!!! Z zawartością....Na szczęście coś się przetkało i poooooooszło....Od tej pory najpierw zaglądam ( sorry) czy czegoś nie ma w muszli....Na drzwiach boksów są wielkie nalepki typu - NIE WRZUCAJ podpasek,tamponów itepe - POMYŚL !!! no widocznie jednak nie działa do końca.
A jak już jesteśmy przy kiblu to w szoku mnie zostawiła taka jedna elegantka - tak nie bójmy się tego słowa,jedna z nielicznych bezmundurkowych w mordorze.Wychynęła z kabiny .Makijaż...fryzura....pazury....nieskazitelna biała bluzka....w jednej ręce biały fon....i widząc mnie nieco się skonfundowała,podeszłą do umywalki,odkręciła kran,wolną od fona dłonią przesunęła po strumieniu wody i .... wyszła.Bleeeech!
No tak,znów na kupę zjechało ;))))
A ostatnio ekipa sprzątająca kojarzy mię się z pewną sceną w JUMANJI ( tym pierwszym filmie) .Jak stado dzikich zwierząt sunie szosą a na końcu za nimi stękając nosorożec.No wypisz ,wymaluj nasza ekipa.;)))
czyli tak:
Na początku brygadzistka z rozwianą kamizelką odblaskową.Niska,krępa,wszędobylska acz w wieku mocno emerytalnym to i czasem widać że bywa zmęczona .Potem sunie facet taki cwaniacko-fujarowaty.Wszyscy go raczej lubią.Prowadzi ogromny "kosz" na kółkach zbierając kartony i duże folie których jest od groma i ciut,ciut jak przychodzi towar.Obok niego kobieta "trzon nr 2 " z wózkiem sprzątającym wymachując mopem.Potem idzie taka która chce zniknąć.Pracuje już chyba pól roku i bycie sprzątaczką jest dla niej karą.Świetnie wykonuje swoją pracę ale udaje że nikogo nie widzi.Niestety logistyka też udaje że jej nie widzi i nawet barany nóg do góry nie podniosą jak sprząta stołówkę.( ja bym się wydarła ,a co ! )Kiedy ją zobaczyłam normalnie ubraną....nie do poznania! Pewnie nie mogła znaleźć lepszej pracy i teraz tu kwitnie.Zagaduję do niej,mówię dzińdybry i takie tam.Warkoczyk trochę odpuścił.Znów dwóch chłopów.Jeden starszy mocno ,drugi za młody na sprzątacza! Nosz kurcze nie mógł iść na logistykę? No i teraz idą "nowe" dwie....a na samym końcu....dysząc i sapiąc z grymasem na twarzy tupta ostatnia nowa.Ostatnia jest mocno otyła.Cóż,tusza nie pomaga w pracy sprzątaczce gdzie trafiła na moment MYCIA WSZYSTKIEGO DO BLASKU.Trzeba się schylać,i schylać,i schylać,i przy podłodze na klęczkach też. I to na razie byłoby na tyle;)

czwartek, 7 lutego 2019

Siedząc przy drugim piwie niestety z koncernu ;)

Jest luty.Nic odkrywczego ale dopiero teraz odtajałam.

Pracę mam fajną a nawet zajebistą ale grudzień to była mordęga i fizyczna i psychiczna.No ale to pierwszy rok w mordorze;).
Lubię tam jeździć.Lubię ruch,ludzi którzy tam pracują,atmosferę.
Wiele rzeczy mnie zadziwia ale o tym na szerszym forum raczej nie będę pisać,przy kufelku piwa lub np.jakimś Jogurciku czemu by nie;).
X-men w rozjazdach,znaczy częściej poza domem niż w nim.Niby mnie to nie przeszkadza ale...Dzieci dorosłe,mamy w końcu sporo czasu dla siebie,sklep na amen zamknięty,można by nawet wyskoczyć i zaskoczyć znajomych jednak NIE MAMY NA TO CZASU !!!
Znaczy X-men przyjeżdża,odpoczywa,czuje wstręt do jazdy samochodem a jak się otrzepie,wypocznie i nabierze chęci to sms z dyspozycją wyjazdu przychodzi.
Zresztą długo nie mieliśmy auta bo tuż przed świętami jakiś chłop z Wrocławia ( chyba tam obowiązują inne znaki ) wjechał w bok naszego samochodu.
Procedury trwały długo,firmy do tej pory się kłócą kto i ile ma zapłacić za naprawę naszego....Nasz ford już w naszym garażu acz nie do końca jesteśmy z naprawy zadowoleni,niemniej ubezpieczyciel chłopa zatwierdził kwotę 4,600 zł ,natomiast serwis forda wystawił fv w wysokości....9,200zł....


Styczeń to też był miesiącem lekarzy,bo akuracik zbiegły się wizyty ustalane jeszcze w zeszłym roku.
No i dzięki temu jestem kobietą SEKSOWNĄ co to w czarnych pończoszkach na mrozie gania acz mam zastrzeżenia do pana doktora.Całkiem bezosobowy był,nie dociekał,nie zainteresował się dogłębniej,nie popytał o to i owo.Na wizytę czekałam pół roku, potem pod gabinetem dwie godziny bo była śnieżyca,gigantyczne korki itepe a w sumie w środku byłam minut SIEDEM.....

No jakoś mi tak niewyraźnie.

Z rzeczy przyjemnych acz zbędnych to potuptałam do fryzjera.W moim przypadku to jest spory problem logistyczny bo fryzjer kilkanaście kilometrów od domu.W zasadzie w innnym mieście a raczej na jego obrzeżach bo w galerii handlowej.Zadymka,zlodowacenie prawie ja jadę tramwajem a potem faktycznie tuptam i to POD GÓRKĘ !!! sporą zresztą jakieś 15 minut! Potem tylko wyznaczyć azymut na kładkę nad trasą i jestem u celu.
Fryzjer to rozpusta,drogi ale czuję się zaopiekowana,nawet mi kawulca robią.No to poszłam na całość i zrobiłam sobie paznokcie.Drugi raz w życiu i ....tam ostatni;))).Do fryzjera lubiętam jeździć ale pańcia od paznokietków mnie wkurwia....
Solidnie obrobione,idealnie pomalowane ALE....


Jeden z paznokietków był chory.Dwa razy przeszyłam go igłą maszynową,miał prawo.Był krzywy i ja to zaakceptowałam ale mówiłam pańci że mi nadlała wielką kroplę lakieru na sam koniuszek onego.Nieee,no nieeee się mylę,paznokieć jest ok.
No to jest,pewno jestem przewrażliwiona pomyślałam.Niemniej koleżanki z pracy,które sobie notorycznie robią pazury od razu zauważyły.Zresztą w pewnym momencie lakier ( żelowy ) zaczął mi tam pękać.Rzecz jasna zgłosiłam,zaczęły się fochy pańci ,menedżer mnie zaprosił na poprawiny niemniej jednak jak zaznaczyłam dla mnie to logistyczna ekwilibrystyka i w końcu nie pojechałam.
OJ TAM.Jakoś udało mi się lakieru pozbyć i niech tak zostanie;))))